Ograniczoność to NIE skończoność zasobów

Cytując słowa jednej z reklam: „Ograniczenia i limity nie interesują mnie”. A może powinny? 6/2018(12)

Wyobraź sobie, że dookoła ciebie jest dużo jedzenia, które bardzo lubisz, a dodatkowo jesteś głodny. Tyle, że siedzisz w klatce i nawet jeśli wyciągniesz rękę między kratami, to nie możesz tego jedzenia dosięgnąć. Dodatkowo cały czas ktoś donosi nowe jedzenie. Znalazłeś się w sytuacji, w której jesteś otoczony nieskończonymi zasobami (załóżmy, że nie mogą się skończyć), ale ich ilość jest ograniczona. I to perfekcyjne ograniczona. Nic nie możesz zjeść. Zasoby są niedostępne. Popatrzysz sobie na jedzenie, a potem… umrzesz. Powiedzmy, że znalazłbyś sposób, żeby poszerzyć klatkę. Może namówiłbyś strażnika, który cię pilnuje, żeby ją rozbudował, a może przy klatce znalazłbyś kij, którym mógłbyś sobie część jedzenia przysunąć, a może zabiłbyś strażnika i go zjadł? Zauważ, że strażnik, którego nie postrzegałeś jako zasób, mógłby nim się stać i nie byłby to zasób ludzki w przyjmowanym powszechnie rozumieniu. W sprzyjających dla Ciebie warunkach część z tej nieskończonej ilości zasobów mógłbyś zjeść. Zasoby nadal byłyby nieskończone i ograniczone, ale stałyby się dostępne.

Wiele rzeczy dookoła nas na Ziemi zawsze istniało, ale było niedostępnych, aż zaczęliśmy dostrzegać i znajdować kolejne przysłowiowe kije, dzięki którym zaczęliśmy po nie sięgać. W sumie rzeczywiście zaczęło się od kija i kamienia. Być może w skali Wszechświata zasoby są nieskończone (pisałem o tym we wpisie Nieskończoność zasobów a szybkość działań, czyli Malthus kontra Ricardo), ale są dla nas ograniczone. Sięgamy coraz dalej, ale ze względu na coraz szybszy rozwój potrzebujemy ich coraz więcej. Ciekawe, czy na przykład jakieś państwo byłoby gotowe rozmrozić lody na biegunie północnym, gdyby okazało się, że pod tym lodem znajdują się potężne zasoby ropy? Ktoś powie: „no ale wtedy oceany zatopią wiele lądów, zginą miliony ludzi”!. Ciekawe, czy przywódca takiego wymyślonego państwa powiedziałby: „no i co z tego”? A może powiedziałby: „o! jeśli zginie wielu ludzi, to nie możemy roztopić lodów Arktyki. Mieszkańcy mojego kraju, musicie ograniczyć jeżdżenie samochodami na benzynę. Kupcie 2 razy droższe samochody na prąd lub na energię słoneczną. Części z Was nie będzie stać na takie samochody. Najwyżej zrezygnujcie z jeżdżenia samochodami. Rozumiem, będziecie niezadowoleni, a ja stracę władzę. No ale dzięki temu przeżyje kilkadziesiąt milionów ludzi w innych państwach”. Kto wie jak by było. Pożyjemy, zobaczymy.

A jak zużylibyśmy wszystkie zasoby? Przynajmniej raz na mniejszą skalę być może już się tak stało na Wyspach Wielkanocnych.

Podsumowując, w nieskończonym Wszechświecie ograniczoność zasobów wynikać może jedynie z ograniczonych zdolności człowieka do dotarcia i pozyskania zasobów.

Gdyby okazało się, że Wszechświat jest skończony, przez co zasoby też są skończone, trzeba by przyjąć, że zasoby są ograniczone. Nie oznacza to automatycznie, że kiedykolwiek wszystkie byśmy zużyli.  Byłyby ograniczone obiektywnie. Odczulibyśmy w pełni ich ograniczoność, kiedy cały Wszechświat stałby się dla nas zasobem, kiedy wszystkie nasze potrzeby moglibyśmy zaspokoić jedynie przez wykorzystanie całego Wszechświata.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację. Siedzisz w tej nieszczęsnej klatce. Przestają donosić jedzenie w jej okolice. Następnie dają Ci kluczyk, żebyś mógł wyjść z klatki. Oczywiście otwierasz, biegniesz do jedzenia i się najadasz. Nawet zakładając, że jedzenie się nie zepsuje, codziennie tego jedzenia będzie mniej. W końcu zasoby się skończą.

Można wyznaczyć 2 graniczne przypadki, w których moglibyśmy poczuć skończoność skończonego Wszechświata: pierwszy, gdyby nieustannie rosła liczba ludzi, z których każdy odczuwałby przynajmniej jedną potrzebę i drugi przypadek, gdyby żył nieśmiertelny człowiek, który stale pomnażałby swoje potrzeby. Jeśli Wszechświat jest skończony, to my ludzie jesteśmy gdzieś między tymi biegunami: i się namnażamy, i każdy z nas odczuwa coraz więcej potrzeb. W wielu miejscach osiągamy granice dostępu do zasobów, ale nie wszyscy po równo. Ci z nas, co mają lepsze warunki dostępu do zasobów rzadziej odczuwają ograniczoność.

Ale może jednak Wszechświat nie jest skończony? Takie założenie przyjąłem w artykule o nieskończoności zasobów. Wówczas oznaczałoby to, że zasoby też są nieskończone, a tym samym nieograniczone. Jakąkolwiek potrzebę kiedykolwiek byśmy odczuli, zawsze moglibyśmy z części Wszechświata uczynić pożytek w celu zaspokojenia tej potrzeby. Może kiedyś tak się stanie, ale z punktu widzenia obecnych możliwości człowieka, zasoby mogą być jedynie potencjalnie nieograniczone w nieskończonym Wszechświecie.

Odczuwamy ich ograniczoność, bo mamy za małe kije. Owoce wiszą na drzewach, a my możemy sobie na nie popatrzeć. Niektóre wiszą tak wysoko, że ich nie dostrzegamy. No, mógłby jeden wejść na drugiego i wtedy sięgnęlibyśmy wyżej. Niestety często łatwiejszym rozwiązaniem wydaje się postawienie strażników, którzy będą strzegli niewielu owoców dostępnych dla nielicznych, które wiszą najniżej. I tak chodzimy sobie po statku kosmicznym Ziemia zawieszonym gdzieś koło średniej gwiazdy, na uboczu jednej z miliardów galaktyk.

Skoro zasoby są dla nas ograniczone bez względu na to, czy Wszechświat jest skończony, czy nieskończony, to mamy dwie drogi. Drogę ekspansji i opanowania kosmosu albo drogę wewnętrznej zapaści.

W pierwszym przypadku musielibyśmy tak się zorganizować, żeby osiągnąć masę krytyczną kompetencji, która pozwoliłaby nam na zbudowanie pierwszego okrętu kosmicznego (a potem kolejnych). Do kompetencji trzeba by dodać jeszcze świadomość celu i poczucie uczestniczenia w wielopokoleniowym przedsięwzięciu, którego rezultatów większość, a nasze pokolenie na pewno, nie zobaczy. Musimy jednak pamiętać, że w przypadku jeśli okazałoby się, że Wszechświat jest skończony jedynie odwleklibyśmy wystąpienie drugiego, poniższego przypadku.

W drugim przypadku są dwie ścieżki. Po pierwsze, możemy ograniczyć do minimum nasze potrzeby, a po drugie minimalizować zużycie zasobów w celu zaspokojenia potrzeb. Jeśli chodzi o pierwszą sytuację, to można ją obserwować w państwach, gdzie dyktator trzyma w ryzach społeczeństwo i zapewnia im minimum pozwalające przeżyć przynajmniej niektórym. W drugim przypadku typowe działania, to miniaturyzacja czy wirtualizacja. Być może jeszcze kiedyś do nich wrócę.

 

Interesującą cechą zasobów w przypadku ograniczonego dostępu do nich jest ich odnawialność. Ale o tym, następnym razem.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *